Dla wszystkich zainteresowanych, jak wygląda leczenie teraz w porównaniu z tym, co było poprzednio.
Za pierwszym podejściem było 12 chemii i miesiąc radioterapii. Wtedy było to ciężkim przeżyciem i wielkim obciążeniem dla organizmu.
Drugi etap leczenia jest zdecydowanie jeszcze gorszy niż poprzedni. Mimo że chemii jest mniej, ale jest ona dużo mocniejsza, dłużej trwa samo podanie i dochodzenie po każdej do pełni sił jest niemożliwością. Tym bardziej, że będzie jeszcze gorzej, gdyż chemia przed przeszczepem jest mega silna. Przecież musi zabić (wypalić) cały mój szpik, aby można było zasiać nowe, świeża komórki.
Za pierwszym podejściem było 12 chemii i miesiąc radioterapii. Wtedy było to ciężkim przeżyciem i wielkim obciążeniem dla organizmu.
Drugi etap leczenia jest zdecydowanie jeszcze gorszy niż poprzedni. Mimo że chemii jest mniej, ale jest ona dużo mocniejsza, dłużej trwa samo podanie i dochodzenie po każdej do pełni sił jest niemożliwością. Tym bardziej, że będzie jeszcze gorzej, gdyż chemia przed przeszczepem jest mega silna. Przecież musi zabić (wypalić) cały mój szpik, aby można było zasiać nowe, świeża komórki.
Wszyscy, którzy ubolewają nad tym, że mając przepustki i siedząc w domu nie spotykam się z Wami, nie dojeżdżam na kawę, nie przyjeżdżam do Firmy tak, jak poprzednio w odwiedziny czy po prostu nie chcę się z nikim widzieć i czasami mam ochotę zaszyć się najlepiej w czterech ścianach, to tylko dlatego, że nie mam siły. To leczenie tak okropnie mnie męczy, że nie mam siły wyjść po bułki do sklepu, a co dopiero jechać gdzieś dalej. Więc wybaczcie, ale ta chemia zabrała mi całą energię jaką miałam (a wszędzie mnie było pełno). Dla zdrowego człowieka jest to nie do pomyślenia, ale teraz jeżeli znajdę choć trochę tej energii i wyjdę do sklepu, to najlepiej z kimś, żebym mogła podeprzeć się na ramieniu. wyobraźcie sobie babcie w ciele młodej kobiety, to ja.
Ależ wiem, że będzie dobrze i tak wiem, że wszystko wróci do normy, ale do tego długa droga....
Chciałam Wam jakoś zobrazować, jak to teraz u mnie wygląda, bo większość z Was nie zdaje sobie z tego sprawy.
Pozdrawiam Wam kochani, wasza "babcia".
Ależ wiem, że będzie dobrze i tak wiem, że wszystko wróci do normy, ale do tego długa droga....
Chciałam Wam jakoś zobrazować, jak to teraz u mnie wygląda, bo większość z Was nie zdaje sobie z tego sprawy.
Pozdrawiam Wam kochani, wasza "babcia".
Komentarze
Prześlij komentarz